Jak obecnie widać po doniesieniach prasowych i medialnych białe miasteczko symbolicznie powróciło. Minęło 5 lat od kiedy za czasów premiera Jarosława Kaczyńskiego rozpoczęła się bitwa. Wtedy chodziło o kontrakty czyli umowy cywilnoprawne zawierane między pracownikami służby zdrowia które były i są konkurencyjne w stosunku do zasad prawa pracy. Nie zapewniały takiej samej ochrony bowiem pielęgniarka musiała samemu się ubezpieczać i odprowadzać podatek mając przy tym nie normalizowany czas pracy. Teraz przedmiot sporu jest zgoła inny. Meritum konfliktu są kwestie komercjalizacji i prywatyzacji szpitali, a także nie dostatecznych zarobków w służbie zdrowia które są z resztą stałym punktem zapalnym w stosunkach państwo - służba zdrowia od ostatnich 20 lat.
Pielęgniarki i położne są specyficzną grupą zawodową. Są to samodzielne zawody medyczne o z góry określonych zasadach wykonywania zawodu, posiadające własne kompetencje, etykę zawodową itd. Są to zawody regulowane posiadający własny samorząd zawodowy sprawujący pieczę nad wykonywaniem zawodu i zajmujące się reprezentacją zawodową ww. grupy biorąc pod uwagę tzw. interes publiczny.Czym innym jest jednak interes publiczny w oczach ministra zdrowia czy finansów, czym innym dla pielęgniarek a czym innym dla zwykłego pacjenta który nie rozumie dlaczego do specjalisty musi czekać długie miesiące, czasem lata skoro miesiąc w miesiąc płaci składki na ubezpieczenie zdrowotne. Czy interesem publiczny jest to aby pacjenci czekali jak najdłużej, najlepiej dali sobie spokój i poumierali nie zawracając szanownej służbie zdrowia 4 liter?
Jednak działania samorządu zawodowego to inna sprawa niż związki zawodowe które w samym statucie mają zapisane dbanie o ochronę praw, godności i interesów ale członków! Nie pacjentów. I to widać na ulicach. Zakładanie miasteczek, przeprowadzanie legalnych jak i nielegalnych demonstracji, pochodów, pyskówek do niczego nie prowadzi. Poza tym dziwi mnie jeszcze kwestia, że to właśnie pielęgniarki i położne które mają wiele organizacji które walczą o ich prawa i całkiem nie tak najgorszą jak na polskie warunki pensje protestują podczas gdy młodzi wykształceni nie mający szans na coś więcej niż pensje minimalną 1500 zł brutto siedzą w domach. Ba! Powinni się cieszyć, że ktoś im łaskę robi płacąc ustawowe ochłapy.
Inna sprawa, że w tym kraju doświadczyliśmy już władzy ze strony wszystkich wielkich ruchów politycznych z prawa i z lewa i jakoś nikt się nie sprawdził. Można powiedzieć, że wszyscy zawiedli. I wielu ludzi w tym ja najchętniej spuścił by ich wszystkich w kanał . Nie oznacza to jednak, że pracownicy służby zdrowia mają mandat do posługiwania się pacjentem, często bezbronnym i schorowanych jako zakładnikiem w dążeniu do swoich własnych materialnych i egoistycznych celów. Tak czy inaczej polityka społeczna i ochrona zdrowia oczywiście mają znaczenie i państwo przede wszystkim powinno zajmować się chorym a nie jego portmonetką dlatego z drugiej strony może te powtarzające się od lat protesty w końcu coś zmienią. Choć osobiście jestem sceptyczny. Tusk ma jeszcze trzy lata aby mydlić oczy wyborcom i tak jak długo jak będzie ostatnią tamą przed powrotem Kaczyńskiego, tak długo ludzie z braku alternatyw zawierzą mu swój głos.
Pozdrawiam
Revilok
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz